Czy warto robić wizualizacje wnętrz? Co dają wizki?

Czy warto robić wizualizacje wnętrz? Co dają wizki?

Na moim fanpage’u bardzo często pojawiają się wizualizacje z projektów, które wykonuję dla moich klientów. Moim zdaniem to jeden z najważniejszych elementów projektu wnętrza – to wizualizacja pokazuje jak finalnie będą rozkładały się akcenty, jak połączą się różne materiały i jaką rolę w tym wszystkim zagra światło.

 
Ale czy wizki są zawsze niezbędne, by podjąć decyzje projektowe? Czym można je zastąpić i dlaczego w moich projektach wizualizacje są dopiero efektem końcowym współpracy?
 
O tym w dzisiejszym poście! 
 
Zanim zacznę, odpowiem na pytanie, które zawsze pojawia się przy tym temacie: projektuję wnętrza w SketchUpie, natomiast renderuję je wtyczką Vray. Czy polecam? Sketcha tak, vraya nie, ponieważ jest bardzo awaryjny i często powoduje, że rzucam przez niego kurwami 🙂
 
A teraz…
 
Wizualizacje a widoki z programu
 
Pierwsza rzecz o której należy wspomnieć to fakt, że renderowanie wizualizacji i samo ustawianie modelu, materiałów i świateł jest niesamowicie czasochłonne. Średnio, przygotowanie mieszkania (gotowego modelu!) do renderowania zajmuje mi od 3 do 5 godzin. Dolicz do tego około 30-60min na renderowanie jednego ujęcia i już wiesz, dlaczego z moimi klientami nie pracuję na wizkach, a widokach z programu.
 
Czym różni się wizka od widoku? To najlepiej zobrazuje poniższe zestawienie:
 
 
Widoki to po prostu screeny z programu, w którym modeluję pomieszczenia. To dokładnie ten sam obrazek, który widzę ja, podczas gdy projektuję wnętrze. W większości przypadków takie widoki zupełnie wystarczają do podjęcia decyzji projektowych dotyczących ustawienia mebli, kolorów ścian czy tapicerki, albo rodzaju blatu w kuchni i łazience. 
 
Czego brakuje widokom, co oferują wizki?
  • wszystkie materiały są płaskie – czyli fugi w płytkach są tylko kreskami, a dywan to naleśnik leżący na podłodze. Swoją puszystość dostanie dopiero w momencie renderingu, za pomocą tzw. bumpa
  • nie ma świateł – nie świeci słońce ani żadna lampa. Widoki są jasne, ale nie ma to żadnego związku z tym, jak ostatecznie w pomieszczeniu będzie rozkładało się światło (zarówno naturalne jak i sztuczne)
  • Sketchup robi czarne kontury wokół każdego z obiektów – dzięki temu wszystko jest lepiej widoczne, ale ten efekt powoduje, że wnętrze jest ciemniejsze, niż będzie na wizce
  • zapomnij o jakimkolwiek połysku na frontach czy odbiciu w lustrze – na widokach nie ma różnicy między frontem matowym a błyszczącym
  • czasami pojawiają się przekłamania w kolorach – ale to spowodowane jest brakiem oświetlenia.
 
Wizualizacje a rzeczywistość
 
O tym można by było książki pisać 😉 W przypadku jednoosobowej pracowni jaką prowadzę, bardzo ciężko jest uzyskać wizualizacje o fotorealistycznej jakości. Takie “zdjęcia” kosztują ogromną ilość pracy, a przede wszystkim – czasu. Kto kiedykolwiek miał styczność z komputerem renderującym jakiś projekt wie, że jest on wtedy właściwie nie do użycia – cała moc obliczeniowa komputera jest skierowana do renderowania, a na reszcie można sobie co najwyżej pograć w pasjansa.
 
Dlatego, choć staram się żeby moje projekty wyglądały jak najpiękniej, to nie zależy mi, żeby dało się je pomylić ze zdjęciami 😉 Uważam że to żmudna i niepotrzebna robota – a dodatkowo wprowadza zamęt, bo wielu ludzi faktycznie myli wizualizacje ze zdjęciami i oczekuje od projektantów niemożliwych do spełnienia efektów (jak na przykład opierających się grawitacji konstrukcji czy wielkich połaci materiałów bez widocznych łączeń).
 
Poniżej możesz zobaczyć wizualizację jednego z moich pierwszych projektów, zestawioną ze zdjęciem porealizacyjnym. Nieidealność wizki nie była tu żadną przeszkodą do pięknego odwzorowania jej w rzeczywistości!
 
 
 
Dlaczego wizki nie zawsze wyglądają jak zdjęcie z ukończonego projektu?
  • bo tak jak już wspomniałam – wiele pracowni po prostu nie ma czasu (lub kasy, żeby zlecić wizualizowanie innym podmiotom) na rozpracowywanie wnętrza co do zameczka przy tapicerce fotela
  • nie wszystkie firmy udostępniają modele 3D swoich produktów, przez co jesteśmy zmuszeni do szukania zastępców, podobnych w kształcie, gabarycie i kolorze, lub – czego nie lubię i nie umiem – modelowania mebli i akcesoriów samodzielnie
  • nie każdy materiał daje się tak łatwo oddać na wizualizacji. Moją zmorą są bardzo popularne teraz welury – nie mam pojęcia jak je ustawić, żeby nie przypominały plastiku!
  • czasami światło naturalne jest przekłamane, dlatego że nie bierzemy pod uwagę drzew, czy innych budynków, które mogą zasłonić część promieni słonecznych.

 

 
Jak wykonuje się wizualizację?
 
Nie będę wchodzić w najdrobniejsze szczegóły całego procesu, bo nie jest to miejsce na tutorial z Vraya, ale po krótce opiszę Ci kroki, jakie niezbędne są, by z pierwszego obrazka, zrobić ten drugi 🙂
 
 
Na samym początku wjeżdżają materiały. Każda tekstura musi dostać odpowiednie właściwości: połysk, metaliczność, przezroczystość, fakturę. Niektóre z nich (tak jak na przykład zasłony) wymagają nieco więcej zaawansowanych ustawień, inne (farby i tapety) mogą być renderowane bez żadnych zmian. Ciekawym tematem jest wspomniany przeze mnie bump, czyli rysunek który określa które części tekstury powinny być wypukłe, a które wklęsłe. Poniżej przykład takiej mapy:
 
 
Co ciekawe, większość tekstur dostępnych na stronach producentów nie posiada bump mapy. W takim przypadku (podobnie jak tu wyżej) muszę sobie narysować ją sama 😉
 
Następnie ustawiam światła. Do niektórych materiałów dodaję właściwość “emmisive”, co oznacza, że zaczynają one świecić. Kolor i natężenie światła mogę ustawić, dlatego żarówki edisonki będą świecić delikatniejszym, pomarańczowym światłem, a ledy białym. Do tego niezbędne będą punkty świetlne – flary (które działają jak żarówki, emitując światło równomiernie dookoła) albo spoty, które wyglądają jak stożki światła, których nachylenie, natężenie i kolor również można zmieniać. 
 
 
Tak, to wszystko robi się ręcznie – nie ma magicznego włącznika, który po prostu zapala lampę 😉
 
Ważne jest też to, co dzieje się na zewnątrz pomieszczenia, za oknami. Żeby mieszkanie nie wisiało w nieskończonej, białej przestrzeni, podkładam obraz HDRI, czyli zdjęcie przypominające ujęcie z  samochodziku google maps. Taki przykładowy obrazek, który umieszczam w większości moich projektów, wygląda tak:
 
 
No i na koniec – światło słoneczne. Zwykle staram się ustawić je tak, by wpadało do pomieszczenia i subtelnie je rozświetlało. Rozchodzące się po podłodze czy meblach promienie sprawiają, że wnętrze wygląda bardziej realistycznie i zapraszająco 🙂
 
Chyba zgodzisz się ze mną, że to sporo pracy?
 
Czy warto robić wizualizacje?
 
I tak, i nie. W moim systemie projektowania wizualizacje są zwieńczeniem projektu i wysyłam je dopiero, kiedy wszystkie decyzje zostaną już podjęte i zatwierdzone. W niektórych przypadkach jednak wizki na wcześniejszym etapie będą nieodzowne – bez nich nie ma szans wyobrazić sobie efektu końcowego projektu. Kiedy więc warto puścić rendery?
  • kiedy osoba, dla której projektuję nie ma wyobraźni przestrzennej i ma problem z “zobaczeniem” wnętrza w głowie a same widoki nie pomagają (rzadko się zdarza, ale jednak)
  • kiedy projektuję bardzo efektowne lub nowatorskie rozwiązania,
  • podczas projektowania dużych, otwartych przestrzeni, żeby zobaczyć jak poszczególne elementy grają ze sobą
  • kiedy we wnętrzu łączy się ze sobą dużo potencjalnie niepasujących do siebie kolorów lub materiałów (np. chrom i miedź w bezpośrednim sąsiedztwie)
  • kiedy podjęcie decyzji dot. projektu sprawia wyjątkowo dużą trudność
  • kiedy światło odgrywa dużą rolę w projekcie
Mam taką zasadę, że projekty koncepcyjne zawsze kończę wizualizacjami – moim zdaniem wizki są jak kolendra na hinduskim daniu – można zjeść bez niej, ale trochę szkoda. Czasem jednak zdarza się, że projekt nie wymaga przygotowywania wizek. Kiedy można je sobie odpuścić?
  • kiedy opieramy się na znanych rozwiązaniach (np. biało – drewniane kuchnie)
  • kiedy mamy na miejscu inwestycji wszystkie próbki i możemy je ze sobą zestawić (to będzie dotyczyło głównie innych projektantów, bo jak wiesz, ja projektuję zdalnie)
  • kiedy używamy potencjalnie bezpiecznych materiałów i kolorów – płytek z jednej serii, jasnych i typowych kolorów ścian i tapicerki
  • gdy planujemy tylko drobny remont/odświeżenie wnętrza i zostawiamy część mebli
  • kiedy projekt toczy się równocześnie z remontem i wybrane na podstawie widoków rozwiązania są już na etapie wdrażania
  • kiedy ktoś mówi mi, że on wie, jak chce żeby to wyglądało, a ja mam tylko wklepać to do programu 😀 
Ostatni punkt to oczywiście takie oczko puszczone w kierunku wszystkich pasjonatów wnętrz, którzy szukają jedynie potwierdzenia swoich decyzji u projektanta – nie idźcie tą drogą! Tacy inwestorzy spędzają sen z powiek projektantom – oni sami sobie zaprojektują, a od architekta chcą kupić właściwie tylko umiejętność zrobienia wizualizacji. Nie lubimy! 😉
 
Wizualizacje to fantastyczny sposób na zobaczenie swojego mieszkania, nawet kiedy na jego miejscu jest jeszcze dziura w ziemi. To też bardzo pomocne narzędzie w rozmowie z wykonawcami – zawsze łatwiej jest pokazać coś na rysunku, niż starać się opowiedzieć, nie znając dodatkowo fachowego słownictwa. Ja bardzo lubię je jeszcze z jednego powodu – pokazują moje umiejętności i styl wszystkim tym, którzy wahają się, czy skorzystać z moich usług 🙂
 
A Ty, zdecydowałabyś się na projekt bez wizek, czy tylko z nimi? 
 
 
 

Dodaj komentarz

Close Menu