Czy jesteś kreatywna?

Przez długie lata żyłam w przeświadczeniu, że jestem osobą mało kreatywną. 
Wyobrażasz sobie? Mało kreatywny architekt? No przecież to się nie może udać!
I wiesz co? Miałam rację. Moja kreatywność była bliska zeru.
A wszystko dlatego, że zupełnie błędnie pojmowałam pojęcie kreatywności.

Od zawsze miałam tak, że żeby rozwiązać jakiś problem, musiałam dłużej nad nim pomyśleć, poszukać jakichś inspiracji w internecie, czy choćby poprzerzucać Pinteresta, licząc że jakieś przypadkowe zdjęcie podsunie mi dobre rozwiązanie. Nie umiem brać pomysłów z powietrza, rzucać odpowiedziami zanim ktoś jeszcze skończy zadawać pytanie. Nie umiem wymyślać.
A przecież to jest kwintesencją kreatywności, prawda? Wymyślanie?
Więc skoro nie potrafię w ciągu dwóch minut stworzyć w głowie co najmniej siedmiu pomysłów na nowe posty albo czterech propozycji kolorystycznych do wnętrza, to znaczy że jestem totalnie niekreatywną osobą i zupełnie minęłam się z powołaniem?
No właśnie nie.
Bo kreatywność to nie jest coś, co się posiada, albo nie. To nie jest cecha charakteru, której, jeśli nie masz, to koniec, kaplica, pozostają Ci tylko mało kreatywne zawody polegające na liczeniu cyferek.
Kreatywność jest jak mięsień – jeśli ją ćwiczysz i karmisz, to staje się coraz większa.
Dochodziłam do tego ponad dwadzieścia lat! A przynajmniej połowę tego czasu żyłam w strachu, że nie będę w stanie wykonywać zawodu o którym marzę, właśnie ze względu na brak kreatywności. Na szczęście się myliłam 😉
Nie ma kompletnie nic złego w zbieraniu inspiracji – w oglądaniu zdjęć, filmów, czy czytaniu o tym, co Cię kręci. W taki sposób tworzysz zapasy, którymi karmi się Twoja kreatywność. To proste – im więcej wiesz, im więcej widziałaś, tym większy worek z pomysłami masz w głowie. Kiedy przyjdzie odpowiednia chwila, wystarczy tylko trochę w nim poszperać, żeby znaleźć rozwiązanie, którego szukasz. 
Kreatywność to nie jest wymyślanie koła na nowo. To umiejętność zestawienia tego koła z kwadratem i trójkątem w taki sposób, żeby powstało coś zupełnie innego. Połączenie znanych Ci rzeczy w całkiem nowy sposób.
Przestałam przejmować się tym, że nałogowo przeglądam wnętrza w internecie. Że podpatruję innych projektantów, blogerów, sprawdzam, jak rozwiązują pewne problemy. Że inspiruję się tym, co już powstało, powiększając w ten sposób swój worek w głowie.
Bo kiedy przychodzi do rozwiązania problemu w moim projekcie, mam szerokie grono możliwości do wyboru. 
Oczywiście nigdy nie będziesz w stanie przenieść danego rozwiązania w identycznej formie. Zawsze trzeba coś zmienić, coś przerobić, dodać lub odrzucić, albo zaczerpnąć jedynie ideę, która ostatecznie zupełnie nie będzie przypominać Twojej inspiracji. I według mnie, nie ma w tym nic złego. Dopóki nie przeklejasz bezmyślnie rozwiązań, które zupełnie nie pasują do Twojego problemu, wszystko jest okej.
Inspirowanie się jest okej. Zbieranie pomysłów, rozwiązań, idei – jest okej. Karmienie swojej kreatywności jest okej.
Bo niekarmiona i nieużywana szybko zacznie wyglądać jak balon z helem cztery dni po imprezie.

Dodaj komentarz

Close Menu