Biuro projektowe – eklektyczny salon z różową sofą

Biuro projektowe – eklektyczny salon z różową sofą

Dziś mam dla Ciebie projekt, przy którym miałam naprawdę dużo radochy. Stylistyka i kolorystyka tego salonu z aneksem absolutnie odpowiada moim własnym preferencjom, więc projektowanie go to była prawdziwa przyjemność.

Chciałabym pić w nim codziennie kawę!

A więc, bez dłuższych wstępów – zapraszam Cię do eklektycznego salonu Ani i Darka!

Co projektuję?

Tym razem na warsztacie pojawił się salon z aneksem kuchennym. Początkowo zakres projektu obejmował wyłącznie kuchnię, ale podczas projektowania klientom tak spodobała się współpraca ze mną, że postanowili rozszerzyć go również na salon 😉

Kuchnia to bardzo ustawny kwadrat o powierzchni 9m2, z oknem, który nie koliduje z zabudową. Jednym bokiem jest ona otwarta na salon, co daje możliwość dobudowania niewielkiej wyspy lub półwyspu. Salon ma 18,5m2 i naturalnie dzieli się na dwie części – większą, wypoczynkową oraz mniejszą – jadalnianą, która zlokalizowana jest w wykuszu z oknami. Całe wnętrze jest bardzo jasne, bo mimo przeciętnego metrażu ma aż 4 okna – w tym jedno balkonowe.

 

Co ciekawe, jest to mieszkanie z rynku wtórnego – co ostatnio nie zdarza mi się aż tak często. To ciekawa odmiana od projektowania dziur w ziemi 😉 No i znów utwierdzam się w przekonaniu że lata temu deweloperzy i projektanci robili to lepiej – w tym salonie nie było problemów, żeby zmieścić wszystkie niezbędne funkcje, a co więcej – zostało jeszcze trochę miejsca na dopasowanie go do indywidualnych potrzeb moich klientów. Zobacz, jak wyglądało wnętrze przed zmianami:

 

Założenia do projektu

Jak zawsze, zanim zabrałam się do projektowania, wypracowałam z inwestorami główne założenia:

  • Zabudowa kuchenna z półwyspem
  • Jak najwięcej szuflad w kuchni
  • Duży regał w salonie na książki i planszówki
  • Biurko na komputer stacjonarny
  • Rozkładana kanapa w kolorze
  • Styl eklektyczny z naleciałościami boho i skandynawskiego
Projekt funkcjonalny
 
Jak wspomniałam na początku, projekt kuchni był pierwszy. Tutaj niemal od razu udało mi się wypracować optymalny układ, który później uległ tylko drobnym zmianom. Początkowo w planach była klasyczna lodówka wolnostojąca – ze względu na większą pojemność, w porównaniu do modeli do zabudowy. W późniejszym etapie zgodziliśmy się jednak z tym, że dla porządku wizualnego, lepiej będzie zamienić ją na model zamykany w szafce. Nie musieliśmy jednak iść na kompromis względem pojemności – Whirpool już jakiś czas temu zaproponował lodówkę do zabudowy o szerokości 70cm – i taką też postanowiliśmy wrzucić do projektu.
W pierwotnych założeniach do projektu pojawił się również pomysł wysokiego cargo przy lodówce na wszystkie suche półprodukty, jednak później – znów, ze względów wizualnych – inwestorzy zdecydowali się je usunąć. Drobnym poprawkom uległy też szerokości szafek, ale ogólny układ funkcjonalny został bez zmian.
 
W salonie sprawa miała się jednak trochę inaczej 😉 Jako fanka otwartych przestrzeni zaproponowałam wyburzenie ściany graniczącej z przedpokojem i stworzenie otwartej przestrzeni już od wejścia. Klienci – mimo, że przeszło im to przez myśl – nie byli przekonani. Przygotowałam zatem dwie, odrębne propozycje – jedną z wyburzeniem ściany, drugą bez.
 

I wiesz, która wygrała? Ta, która nie zakładała demolki! Muszę przyznać, że całym sercem byłam za wersją otwartą – jednak Ania i Darek nie dali się przekonać i pozostali przy swoim zdaniu. Piszę Ci o tym nie po to, żeby się pożalić – chcę pokazać Ci, że zatrudnienie architekta nie spowoduje, że będziesz musiała przystać na wszystkie jego pomysły! Czasami rozwiązanie, które dla jednej osoby wydaje się idealne, drugiej wcale nie będzie odpowiadać – i to jest ok. Ważne, by umieć to zakomunikować 😉

 
A więc! Wygrała wersja numer dwa, z dużym regałem w głębi pomieszczenia. Jest on co prawda nieco zastawiony przez kanapę i szafkę RTV, ale w planach miałam lekkie, mobilne meble – dzięki czemu przesunięcie ich, by dostać się do szafki, nie będzie dużym problemem. Obok kanapy stanęło duże biurko, a przed nią – mały stolik kawowy i podnóżek (z dziurą na kota!). Część jadalniana jest bardzo minimalistyczna i obejmuje stół z czterema krzesłami.
 
Kolorystyka i styl
 
Zgodnie z założeniami, postawiliśmy na mieszankę stylów – do prostej, skandynawskiej zabudowy w salonie i kanapy na nóżkach dodaliśmy kilka wiklinowych elementów w klimacie boho. Kuchnia i jadalnia popłynęły nieco bardziej w styl eklektyczny – ta część pomieszczenia kojarzy mi się z francuskim bistro: wzorzyste płytki na podłodze z błękitnym akcentem, białe kwadraciki na ścianach, drewniane, proste fronty i odnowiony stół z krzesłami z czasów PRLu. Okazało się, że Ania znalazła na śmietniku kwadratowy stół w świetnym stanie – dlatego jednogłośnie poddałyśmy pomysł szukania innego, okrągłego, na rzecz staruszka z duszą. Dzięki temu wnętrze zaczyna opowiadać historię!
 
Z kolorystyką było nieco trudniej. W kuchni postawiłyśmy na błękitne dodatki, ale reszta wnętrza jest bardzo wyważona – dominuje w niej biel i drewno. Dzięki temu, w części wypoczynkowej mogłyśmy trochę poszaleć. Kanapa miała być kolorowa – a ja chciałam do tego dodać jeszcze barwną lamperię 😉 Zrobiłam propozycję z błękitną sofą nawiązującą do kuchni i petrolową ścianą, która podbijała dodatkowo kolor kanapy.

Jednak Ania cały czas w mailach wspominała o różowej kanapie. I mimo, że początkowo nie miałam pojęcia, jak to zrobić, postanowiłam spełnić jej marzenie. Próbowałyśmy kilku odcieni, zanim doszłyśmy do ostatecznego rozwiązania 🙂

Ostatecznie błękit z tapicerki przeniósł się na lamperię, a na jej tle stanęła pudrowa sofa. I wiesz co – wyszło naprawdę ekstra! Oprócz błękitu i różu we wnętrzu znalazło się też trochę zieleni – zarówno w żywej formie (ale PZK – czyli poza zasięgiem kotów), jak i na plakatach i tekstyliach.

 
No dobra, czas na wizki!
 
Wizualizacje dobrze pokazują, jak jasne jest to pomieszczenie – właściwie cała jedna ściana jest wielkim oknem, dzięki czemu wszystkie kolory użyte we wnętrzu będą pięknie podkreślone. Jednak użycie takiej rozbudowanej palety ma także swoje ograniczenia – w związku z tym, że zaplanowaliśmy sporo otwartych półek, inwestorzy muszą zwrócić szczególną uwagę na poprawne ich zaaranżowanie. Kilka rad dotyczących tego tematu możesz znaleźć w tym poście.
 
Okno w kuchni sięga praktycznie do samego narożnika, więc żeby uniknąć wrażenia ciężkości, zamiast szafek wiszących, postawiliśmy na półki. Nie musieliśmy martwić się o miejsce na przechowywanie, bo tego jest już w tej kuchni bardzo dużo. Dodatkowo, półki są fajnym sposobem na powtórzenie motywu kolorystycznego z reszty pomieszczenia – wystarczy umieścić na nich niebieską zastawę albo różowe lampki do wina, żeby nawiązać do salonu.

Wyspa nie jest duża, ale bardzo poręczna. Są w niej dodatkowe szuflady na kuchenne przydasie, a odległość od reszty zabudowy umożliwia komfortowe korzystanie z kuchni w dwie osoby.

Często łącząc szafki wiszące z półkami powstaje niewygodny problem – co zrobić z narożnikiem? Tutaj postanowiłam pociągnąć półki do szerokości szafki narożnej (czyli ok. 65cm od ściany). Zrobiłam to ze względu na kratkę wentylacyjną, którą w innym wypadku trzeba by było przenieść na front szafki. Poza tym moim zdaniem górne szafki narożne są wyjątkowo niewygodne – i o ile kuchnia nie jest mikroskopijna, można z nich spokojnie zrezygnować.
 
Na uwagę zasługuje też umiejscowienie mikrofali – takie małe usprawnienie, jak półka pod szafką wiszącą powoduje że na blacie robi się więcej miejsca na lepienie pierogów. Jednocześnie mikrofala jest na wygodnej wysokości. No i ten model naprawdę fajnie wygląda, więc szkoda by było zamykać go w szafce!

Część jadalniana jest dość minimalistyczna – próbowaliśmy dodać zasłony, ale wszystko zrobiło się mega ciężkie, więc pozostaliśmy przy samych żaluzjach. Wisienką na torcie jest za to lampa, która nawiązuje do eklektycznego stylu, a jednocześnie nie jest zbyt krzykliwa – w pomieszczeniu jest aż 5 punktów świetlnych na suficie i trzy kinkiety, więc musieliśmy bardzo ostrożnie wybierać lampy, by wszystko dobrze ze sobą współgrało.

Salon jest ewidentnie bardziej swobodny – wszystko za sprawą boho dodatków. Postawiłyśmy na wiklinowy podnóżek, lampę oraz pufę, dywan z azteckim wzorem i wiszące kwietniki. Jest luźno, jest wesoło – aż chce się tam przysiąść.

Zamiast klasycznej szafki RTV postanowiłam użyć konsoli FJÄLLBO z Ikei. Tak, wiem, że jest ona sprzedawana głównie jako stolik pod laptopa, ale tutaj idealnie sprawdziła się w roli mebla pod telewizor! Dzięki temu, że jest lekka (i ma kółka), będzie można ją łatwo przesunąć, by dostać się do szafki. Dodatkowo cała ta ściana wydaje się dużo lżejsza – a przecież wcale nie traci na funkcjonalności – pod konsolą stoi dodatkowe siedzisko i kosz na koce czy prasę.

Nawiązując do konsoli, nad biurkiem postanowiłam zawiesić dwie półki z tej samej serii. Dzięki temu biurko – najciemniejszy mebel w całym wnętrzu – wpasowało się z gracją w zaplanowane miejsce. Jest to ewidentnie bardziej męski kąt tego pomieszczenia. Mam nadzieję, że Darkowi będzie się przyjemnie tu przesiadywało!

I na koniec – jak zawsze! – kilka dodatkowych ujęć:

 
Jak podoba Ci się to eklektyczne wnętrze? Muszę przyznać że po raz kolejny z zazdrością patrzę na toczący się remont – ten salon bardzo przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że Tobie też!

Dodaj komentarz

Close Menu