3 materiały, które odeszły na emeryturę

Miesiąc temu opublikowałam wpis “trzy kolory, które odeszły na emeryturę“. Dziś dorzucam drugą część – tym razem będzie o materiałach wykończeniowych 🙂
Trendy są nieubłagane. (Na szczęście) czas niektórych materiałów już się skończył. Chcesz przypomnieć sobie, jak wyglądały mieszkania 10-15 lat temu? Co wtedy było modne, a z czego teraz się śmiejemy, lub ze wstydem chowamy pod płytami K-G? No i przede wszystkim – czego powinnaś się pozbyć, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś? 
To chodź, pokażę Ci trzy materiały, które zdecydowanie powinny zniknąć ze wszystkich mieszkań. Raz, na zawsze.

1. Kasetony
Czy ktoś w ogóle jeszcze je pamięta? Zabijcie mnie, NIE WIEM dlaczego to w ogóle kiedykolwiek było modne. Czy powodem były krzywe sufity w wielkiej płycie? A może chęć dodania jakiejś faktury do wnętrza (na litość boską czemu na suficie)? Ktoś mi podpowie?

Najbardziej popularne były modele z motywem splotu koszykowego. Miał on chyba potęgować uczucie przytulności w gniazdku. Drugie w kolejności były kasetony z motywem baranka i takie też dumnie wisiały na suficie w mojej toalecie przez wiele, wiele lat, powodując coraz większe rysy na moim delikatnym poczuciu estetyki z każdą kolejną wizytą w łazience.
A już w ogóle okropne były pożółkłe kasetony na zalanym suficie, które pamiętam do dziś, ale nie mogę połączyć ich z miejscem, w którym je widziałam. W sumie, może to i lepiej.
Na szczęście ich czas minął. Co zatem pojawiło się na zastępstwo? 
Okładziny 3D.
Nie jestem może ich największą fanką, ale trzeba przyznać, że potrafią zrobić efekt WOW we wnętrzu. Zwykle wykonane są z gipsu lub MDFu, co czyni je dużo bardziej odpornymi na uderzenia, niż przedpotopowe formy ze styropianu. 
Okładziny występują w przeróżnych kształtach – od geometrycznych po bardziej organiczne, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Niektóre wyprodukowane są w konkretnych kolorach, inne możesz pomalować sama i idealnie dopasować je do swojego wnętrza. To naprawdę fajny pomysł na zagospodarowanie pustej ściany w sypialni lub w salonie.
2. Kamień okładzinowy
Okej, zaraz mi ktoś powie, że przecież ten kamień wciąż wisi w Castoramie i ludzie wciąż go kupują. No jasne, ale realizacje z okładziną z łupka które obiektywnie SĄ DOBRE można policzyć na palcach jednej ręki. Zwykle wygląda to tak:
Trochę jak u Flinstonów, nie? Okraszone oczywiście nieśmiertelnym beżem na ścianach i ciemnymi meblami w okleinie wenge. Cudo pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku <3
O co chodziło? Że niby chcieliśmy być bliżej natury? To dlaczego reszta wyposażenia to płyta MDF i plastik? Kamień, szczególnie w nieobrobionej formie to bardzo trudny w aranżacji materiał, a swego czasu używany był tak swobodnie, jak zwykła farba czy tapeta. Na szczęście już wypadł z powszechnego obiegu. Pytanie tylko – co teraz?

Cegła 
Tego trendu nie da się nie zauważyć. Odkrywamy cegłę tam, gdzie się da, a w miejscach, gdzie pod tynkiem mamy beton lub pustaki – naklejamy imitację. Cegła panoszy się po wszystkich pomieszczeniach w domu, dobrze sprawdzając się nawet w łazience i na fartuchu kuchennym.

Trzeba przyznać, że powoli na rynku robi się przesyt. Coraz częściej słychać, że ludzie mają dość oglądania takich samych salonów z akcentem w formie białej cegiełki. Wydaje mi się, że jednak wciąż sporo czasu przed nami, zanim cegła podzieli los łupka i na dobre wypadnie z obiegu.
3. Wykładziny PCV
Zwane też roboczo linoleum albo (moje ulubione) gumoleum. Kiedyś – w co drugim pomieszczeniu. Teraz – cóż… Raczej nikt się nią nie chwali. Choć ja tam moją szachownicę w przedpokoju lubię (bo nie widać na niej piachu).
Umówmy się – wykładziny są tanie, łatwe w położeniu, a szeroki wybór wzorów i kolorów pozwala dopasować je do niemal każdego pomieszczenia. Są przecież imitacje drewna, płytek, albo całkiem ześwirowane wzory, które wywołują zawroty głowy. 
No dobra, skoro mają tyle zalet, to czemu uważam, że powinny przejść na emeryturę? Bo w rzeczywistości są do dupy. Łatwo się niszczą, ciężko je doczyścić, a poza tym umówmy się… Czas imitacji już dawno minął. Dużo częściej wybieramy naturalne materiały – meble i podłogi z drewna, blaty z kamienia, ceramiczne płytki… Imitacje = bieda. A żaden przeciętny Kowalski nie chce, żeby ktoś pomyślał, że nie stać go na wykończenie mieszkania (na które oczywiście zapożyczył się na czterdzieści lat).
Co zastąpiło linoleum? 
Panele!
Dlaczego akurat panele? Bo mają dwie najważniejsze cechy, które łączą je z wykładzinami – są hiper tanie (nawet od kilkunastu złotych za m2) i bardzo łatwe do ułożenia. Nawet średnio uzdolniony szympans poradziłby sobie z ułożeniem paneli na pióro – wpust. Mam rację?
Panele mają też dużo lepszy PR. No bo słuchaj – przecież to też jest imitacja. Aaale już jakoś tak po oczach nie gryzie. Bo wszyscy mają. Bo drewno przecież jest bardziej miękkie, a ja nie chcę mieć dziur w podłodze. Więc wybrałam panele. Co z tego, że za dwie dyszki.
Żeby nie było – ja uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie. Przy tak ogromnej ilości dostępnych modeli, każdy wybierze coś dla siebie. Są panele tańsze – które z powodzeniem można zastosować jako tymczasowe rozwiązanie, i droższe, o wyższej klasie ścieralności, które poradzą sobie nawet w kuchni i w wiatrołapie. Wszystko zależy od tego, jakie są Twoje potrzeby. 

Pod postem z kolorami rozwiązała się fantastyczna dyskusja. Mam nadzieję, że i tu podzielisz się swoim zdaniem – też uważasz, że te materiały odeszły (bądź powinny odejść) na emeryturę? A może nie zgadzasz się z moim zdaniem? Koniecznie mi powiedz!
I pamiętaj – Ruda mówi, że kto nie komentuje, zabija małe sówki 🙁 Chyba tego nie chcesz, nie?

Dodaj komentarz

Close Menu