3 kolory które przeszły na emeryturę

Trendy przychodzą i odchodzą. Ciężko się z nimi kłócić – coś, co kiedyś było hiper modne i świadczyło o wysokim statusie społecznym i zacięciu posiadacza (patrz: dywan przyniesiony z peweksu na ramieniu), teraz jest przedmiotem ogólnego rozpuku i bolączką tych, których nie stać na wymianę na nowszy model.
Ta zasada tyczy się oczywiście wnętrz, ale też i ubrań, akcesoriów, elektroniki, właściwie każdego aspektu życia. Ciągle wymieniamy stare na nowe, kiedy trend powie nam że “ej moment, serio chcesz to jeszcze nosić?”.
Podobną zależność znalazłam wśród kolorów używanych we wnętrzach. Teraz oczywiście ze względu na wszędobylskie scandi mamy trend na biel, szarość, turkusy i pudrowe róże. A jak było, powiedzmy… 20 lat do tyłu? Jakie barwy dominowały we wnętrzach? Dlaczego odeszły na emeryturę i jakie kolory je zastąpiły? 
Dlaczego tyle pytajników? 
Odpowiedzi w poście 😉


Oto subiektywna lista trzech dziadków koła barw w trendach wnętrzarskich:

Pomarańczowy
W plebiscycie na najbardziej znienawidzony kolor wygrywa porażającą ilością głosów. Bardzo rzadko stosowany we wnętrzach, jeśli już, to w formie niewielkiego akcentu (krzesło, dekor na płytkach), i to znacznie częściej w realizacjach komercyjnych, niż w mieszkaniach. Ewentualnie w wersji rozbielonej – brzoskwiniowej – na ścianach. A jak było kiedyś?

źródło: 1
Cóż, kiedyś pomarańczu używano w bardzo dużych ilościach. To w końcu kolor, który sprawia że pomieszczenie staje się bardziej słoneczne, energetyzujące i wesołe, prawda? Na pomarańczowo malowano więc ściany, kładziono jaskrawe tapety, które koniecznie podkreślano zasłonami w tym samym odcieniu. Dzięki temu, światło które wpadało do pokoju było bardzo… nasycone 😉

źródło: 1

Pomarańczowy pojawiał się też na tapicerce kanap i foteli – pamiętasz nieśmiertelne trzy-dwa-jeden? Uznawano, że pasuje do wszystkich łagodnych odcieni ziemi i łączono go z kremowymi ścianami i drewnianą podłogą. Efekt? No cóż, to były najbardziej słonecznie pomieszczenia w historii 😉

źródło: 1

Ten kolor zdecydowanie królował w pokojach dziecięcych (szczególnie tych dla rodzeństwa o przeciwnej płci – był bezpieczną opcją – ani różowy, ani niebieski) i w salonach (czy powinnam napisać raczej – dużych pokojach). Czasem lądował też w kuchni albo w przedpokoju. Do tej pory w niektórych wynajmowanych mieszkaniach panoszy się po ścianach, wzbudzając nienawiść lokatorów.

źródło: 1

No dobra, w takim razie, jaki kolor zastąpił pomarańcz, kiedy ten przeszedł na emeryturę?
Żółty, naturalnie 😉

Bardzo chętnie wykorzystywany, szczególnie w towarzystwie miss szarości, do której pasuje wręcz fantastycznie. Najczęściej pojawia się jako akcent – na tapicerce i tekstyliach – w swoich najbardziej intensywnych odcieniach.

źródło: 1
Żółty robi dokładnie tą samą robotę co pomarańcz – rozjaśnia, sprawia że wnętrze jest przytulne i wesołe. Dlatego coraz częściej wybiera się go przy urządzaniu pokojów dziecięcych – i dobrze, bo ileż można oglądać pudrowe róże i błękity, nie?

źródło: 1
Oprócz zmiany samej barwy, zmienił się też sposób jej używania. Nikt nie maluje już wszystkich ścian na żółto i nie dodaje do nich żółtych zasłon i dywanu (dzięki Bogu). Zwykle planuje się kilka akcentów, które wykonują swoje zadanie, jednocześnie nie przytłaczając wnętrza.

źródło: 1

Bordowy
Przyznać się – ilu z Was ma w swoim aktualnym mieszkaniu coś bordowego (i nie mam na myśli buteleczki lakieru do paznokci)? Tak myślałam. A kiedyś, to przecież niezwykle istotny kolor był!
Przede wszystkim – dywany. Im bardziej bordowe, tym lepsze. Pamiętam dywan w domu mojej babci, ogromny, prawie od ściany do ściany, w przedziwne niby-roślinne motywy. Do tego pasujący kolorystycznie zestaw – kanapa + dwa fotele i dwie pufy, oraz koniecznie zasłony, które dodawały uroku szczególnie w mocno słoneczne dni. Niezapomniane przeżycia.

źródło: 1

Bordowy był nieodzownym dodatkiem do eleganckich salonów. Gdzieś musiał się pojawić – czasem w formie meblościanki o głębokim kolorze wina, czasem na kanapie, niekiedy tylko w dodatkach. Ale być po prostu musiał. Uważany za bardzo dostojny i stylowy. 

źródło: 1
A kojarzysz może bordowe płytki, które w pewnym momencie zalały polski rynek? Jeśli teraz zapytasz swojej mamy, dlaczego akurat taki kolor, powie Ci, że innego nie było. Okej, może to i prawda. Ale uwierz mi – wtedy wszyscy na widok tego głębokiego odcienia przebierali nogami.

źródło: 1 
Skoro teraz tak mało chętnie używamy bordo, jaki kolor wskoczył na jego miejsce? 

Oczywiście czarny.

źródło: 1
Mniej odważni zadowolą się kapką czerni w swoich jasnych, bezpiecznych wnętrzach. Ale nawet mała ilość wystarczy, żeby dodać aranżacji trochę elegancji. Kilka poduszek, dywan, albo dwie durnostojki, i zlewające się do tej pory wnętrze nabiera charakteru.

źródło: 1
Dla tych, którzy lubią sobie trochę zaszaleć, polecam czarną ścianę. Nic nie zwraca tak uwagi, jak ciemna, matowa ściana – bez znaczenie, czy będzie pokryta farbą, kaflami czy tapetą. To jeden z najlepszych sposobów na stworzenie głębi we wnętrzu. I znów – takim zabiegiem da się uratować nawet najbardziej nijakie pomieszczenie (wiem, że na pewno choć jedno takie masz, nie ma się czego wstydzić)

źródło: 1
Beżowy
Ten kolor zostawiłam sobie na koniec. No bo jak to, na emeryturze?! Przecież tyle osób ma go w swoich mieszkaniach?!
Prawda, ale przyznasz mi chyba rację, że został on totalnie zdegradowany przez szarość i greige.
Kiedyś – jedyny prawilny kolor do całego mieszkania. Można było oblecieć jedną farbą wszystkie pomieszczenia i nikt nie powiedziałby słowa. Te czasy przypadły na lata 2005-2010, gdzie producenci farb prześcigali się w wymyślaniu głupkowatych nazw na kolejne odcienie beżu, kremu i, uwaga “ivory“. To też ten czas, kiedy beżem przykrywano wszystkie fantazyjne kształty ulepione z kartongipsu.

źródło: 1

Beżowy pojawiał się dokładnie wszędzie. Był w każdym pomieszczeniu i na każdym możliwym przedmiocie. Niektóre mieszkania wyglądały jak miseczki waniliowego budyniu – i były tak samo mdłe, na dłuższą metę.

źródło: 1

Tak sobie teraz myślę, że wtedy to projektanci mieli fajnie. Kremowe ściany, beżowa kanapa, meble venge i udobruchali nawet najbardziej wymagającego klienta. Nie?

źródło: 1

Osobiście za beżem nie szaleję, więc właściwie całkiem mi dobrze z tym, że został zastąpiony szarością.
Ona oczywiście też pojawia się wszędzie. Czasem do przesady – nie wiesz, czy oglądasz zdjęcie w kolorze, czy może po desaturacji. Ale generalnie jest on jakiś taki świeższy, bardziej nowoczesny w odczuciu.

źródło: 1

Jeśli nie ma go na ścianie, to możesz być pewna, że znajdziesz go gdzieś na meblach. Albo w formie zabudowy kuchennej, albo kanapy, albo chociaż! fotela z Ikei.

źródło: 1
Szary jest fajny, bo zgrywa się praktycznie z każdym innym kolorem. Z jednymi lepiej (patrz żółty, różowy, indygo), z innymi gorzej (zielony), ale generalnie ciężko jest go z czymś pokłócić. A to bardzo ułatwia pracę nad wnętrzem, szczególnie tym, którzy robią to po raz pierwszy. Viva szarości!
Jestem strasznie ciekawa, czy zgadzasz się z tym postem 😉 Czy według Ciebie te kolory (oczywiście mówimy tu wyłącznie o kwestii wnętrz, choć dla pomarańczowego i tak nie ma już ratunku) odeszły w zapomnienie na zawsze? A może wrócą? 

A może masz jeszcze inne typy, które pasowałyby do tego zestawienia?

Daj znać w komentarzu! 🙂

Dodaj komentarz

Close Menu