Biuro projektowe – industrialny salon z żółtą kanapą

Trochę już minęło od ostatniego posta z serii biuro projektowe – mam rację?
Tym razem zabiorę Cię do industrialnego salonu zlokalizowanego w centrum Wrocławia. Pokażę Ci, jak zmieniały się poszczególne elementy tego wnętrza w miarę postępów w pracy nad projektem.

A uwierz mi, zmian było naprawdę dużo!

SERIĘ BIURO PROJEKTOWE MOŻESZ ZNALEŹĆ TUTAJ.


Wnętrze, które chcę Ci dzisiaj pokazać, to salon z aneksem kuchennym o powierzchni 28,7m2, więc jak na aktualne standardy – całkiem pokaźny 😉 Pomieszczenie ma narożne, sięgające podłogi okna oraz trzy wyjścia na otaczający je balkon – to zarówno zaleta (świetne doświetlenie!) jak i utrudnienie – rozmieszczenie wszystkich niezbędnych mebli w takim wnętrzu to spore wyzwanie. Niżej możesz zobaczyć rzut tego pomieszczenia z wymiarami oraz kilka zdjęć ze stanu surowego.

Inwestorami w tym projekcie są Iwo i Paulina – dwójka hiper miłych i kreatywnych ludzi z głowami otwartymi na moje pomysły 😉 Jakie były założenia tego projektu?

  • styl industrialny, ale nie do przesady
  • salon ma być miejscem do spotkań, a więc spory stół do planszówek, duża kanapa i telewizor
  • meble lekkie, na nóżkach
  • podłoga w jodełkę
  • akcent kolorystyczny położony na akcesoria, nie na ściany
  • duża kuchnia, by wygodnie mogły w niej gotować dwie osoby
  • sporo miejsca na przechowywanie
  • barek dla dwóch osób
  • kolorystyka – szarości, biele, czerń, duża ilość drewna
  • i “odrobina szaleństwa” 🙂
Pod te wymagania przygotowałam moodboard. Początkowo we wnętrzu miało nie być ostrych, jaskrawych kolorów, ale mimo to, spróbowałam przekonać Iwo i Paulinę do… musztardowej kanapy 😉 
Okazało się, że pomysł chwycił! Industrialne elementy – metalowe nogi stołów, cegła, przeszklenia, połączone z dodatkami w żółtym kolorze stworzyły elektryzującą całość, która przekonała klientów. Miałam nadzieję, że mi się uda!
Następnym krokiem (no dobra, w rzeczywistości projekt funkcjonalny jest pierwszy – dopiero później tworzę koncepcję kolorystyczno – stylową. Jednak dla zachowania sensownego toku myśli, przyjmijmy, że tym razem było odwrotnie) było stworzenie dwóch wersji ustawienia mebli. Pierwszym pomysłem było umiejscowienie strefy jadalnianej przy oknie narożnym, a wypoczynkowej – pod ścianą graniczącą z sypialnią. To o tyle fajne rozwiązanie, że duża ilość światła dociera w miejsce, gdzie było ono najbardziej potrzebne – do stołu. Barek miałby być tutaj jedynie niewielkim dodatkiem, do otwartej całkowicie na salon kuchni. 
Drugą propozycją było, zasugerowane przez inwestorów, dobudowanie niewysokiej ścianki, rozgraniczającej salon i kuchnię. Część wypoczynkowa przeniosłaby się wtedy w przeszklony narożnik, natomiast stół powędrowałby na lewo od niej. W tym wypadku barek byłby po prostu przedłużeniem blatu roboczego.

Początkowo próbowaliśmy połączyć najlepsze cechy obu projektów i stworzyć rozwiązanie idealne – zostawiliśmy część jadalnianą przy narożnym oknie, ale jednocześnie budując wcześniej wspomnianą ściankę, oraz barek.

Niestety, szybko okazało się że ten pomysł nie wypali – w pomieszczeniu zrobiło się bardzo ciasno i niewygodnie. Przechodząc do stołu należałoby przeciskać się obok sofy i taboretów, w strefie wypoczynkowej też nie zostało zbyt wiele miejsca na komunikację – zostawiliśmy zatem tą łączoną koncepcję i wróciliśmy do drugiej propozycji.

Porównując oba projekty widać, jak zmienia się odbiór pomieszczenia – pierwsze jest przytłaczające, natomiast drugie zapewnia oddech i przestrzeń. Nie było się co dłużej zastanawiać – znaleźliśmy opcję idealną 😉 Teraz należało ją tylko dopracować.

Projekt kuchni to było spore wyzwanie. Początkowo chciałam nawiązać do stylu industrialnego – proste fronty lakierowane na mat, “zmęczone” drewno, czarne blaty i ciemny fartuch. Zależało mi, żeby było prosto, surowo i nowocześnie. Płytki heksagonalne pojawiły się kilkukrotnie w inspiracjach, które dostałam w mailu, więc był to dla mnie jasny sygnał, że takie wykończenie przestrzeni między szafkami spodoba się inwestorom.

I tu niestety pojawił się problem – Iwo i Paula kompletnie nie czuli takiej kuchni. Przede wszystkim uznali, ze jest za ciężka i za ciemna. Nie pomogła także zmiana fartucha i blatu na jaśniejszy – jak w widoku poniżej. Tu potrzebna była większa rewolucja.

I jakoś na tym etapie prac pojawiła się idea – a może by tak klasyczne, ramowe fronty? Postanowiliśmy dać temu szansę. Jednocześnie, chcąc odchudzić nieco zabudowę, zrezygnowaliśmy z górnych szafek – i te dwie zmiany okazały się być kluczowe w projekcie kuchni.

Początkowo próbowaliśmy zestawić nowy pomysł z białą ścianą i klasycznymi płytkami. W ten sposób całość była jaśniejsza, a o to najbardziej martwili się inwestorzy. Gdy ta opcja nie bardzo się spodobała, spróbowaliśmy z rozjaśnieniem całej zabudowy i zestawieniem jej ze ścianą pokrytą drewnem, która nawiązywała do strefy salonowej.

Ostatecznie, zgodziliśmy się na nieco ciemniejszą, ale naprawdę świetną w odbiorze zabudowę w graficie, z dodatkiem laminowanego blatu i ściany pokrytej… Czarną farbą tablicową 😉 Jest ciemniej, niż było to w poprzednich propozycjach, natomiast efekt finalny, który za moment Ci pokażę, jest dużo lepszy!

Ciekawymi elementami, nad którym również trochę popracowaliśmy była ścianka między pokojem a kuchnią oraz ściana akcentowa nad stołem. W jednym i drugim przypadku przetestowaliśmy kilka rozwiązań, by wreszcie dojść do tego, które idealnie zagrało we wnętrzu.

W przypadku przegrody oddzielającej kuchnie, upierałam się przy industrialnych przeszkleniach, które miały dodać wnętrzu ostatecznego szlifu. Iwo i Paulina, cóż… Mówiąc delikatnie, nie byli do nich przekonani 😉 Bali się wizualnego odseparowania tych dwóch pomieszczeń i chcieli zostawić ściankę bez żadnego dodatkowego wykończenia. Na szczęście udało mi się wymyślić oryginalny sposób, który dostał aprobatę inwestorów – kto by pomyślał, że ten problem rozwiąże zwykły sznurek?

Wspomniana przed chwilą ścianka przy stole również była kością niezgody. Ja proponowałam bieloną cegłę – klasykę stylu industrialnego. Klientom nie spodobał się ten pomysł. Próbowaliśmy tapety z wzorem mapy, ale odrzuciliśmy ją, ze względu na to, że zbyt mocno przytłaczała wnętrze.

Ostatecznie zdecydowaliśmy się na… No właśnie, na co? Zobacz sama!

Postawiliśmy na prostą, monochromatyczną fototapetę z widokiem na góry. Nie jest nudno, ale nie jest też zbyt bogato. Regał ostatecznie wymieniliśmy na trzy drewniane półki.

Salon od kuchni oddzielają naciągnięte fragmenty naturalnego sznurka – to prosta i ciekawa dekoracja idealnie wpisująca się w industrialny styl!

Kuchnia ma klasyczną formę, ale została zindustrializowana czarnymi uchwytami, wspornikami, lampami i sprzętami. Stylistykę podbiła także czarna ściana 😉

Wszystkie meble mają lekką formę, a więc pomimo sporej dozy czarnego koloru, całość nie jest przytłaczająca.

Na koniec jeszcze kilka dodatkowych widoków – jest także przedpokój, który jakby nie było – również jest częścią tego pomieszczenia. Zaplanowałam w nim prostą, szarą szafę z miejscem na buty i wieszakami, a także lustro na podkładzie z laminowanej płyty 😉

I co powiesz na taki salon? Jak wyszło?

Jeśli spodobał Ci się ten post, koniecznie zajrzyj do innych wpisów z projektami:



Dodaj komentarz

Close Menu